Wiadomości
- 30 stycznia 2023
- wyświetleń: 3399
Jak tyszanin trafił do Arsenalu
Transfer Jakuba Kiwiora do Arsenalu Londyn to wyjątkowe wydarzenie. Lider tabeli Premier League pozyskał reprezentanta Polski, za którego włoska Spezia zarobiła 25 milionów euro. Tym samym 22-latek stał się jednym z najdroższych polskich piłkarzy. Obrońca ze słynnym klubem związał się na 5,5 roku. - Cieszę się, że mogę tu być. Gra w Premier League od zawsze była moim marzeniem, dlatego kiedy dostałem ofertę z Arsenalu, nie zastanawiałem się ani chwili - stwierdził w rozmowie z oficjalnymi mediami Kanonierów Jakub Kiwior. Jak wyglądała droga do sukcesu 22-letniego piłkarza? Publikujemy wspomnienia kolegów z boiska oraz trenerów.
W Londynie mogą być spokojni, Kiwior nie pęknie. Nigdy nie pękał.
- Emanował spokojem. Nie było po nim widać, że młody dołączył do drużyny. Wszedł do nas z marszu. Fajnie się ustawiał, dobrze odbierał, próbował rozgrywać, a nie tylko wybijać. Dało się zauważyć, że miał coś w sobie - mówił w rozmowie z Kwartalnikiem Sportowym Seweryn Gancarczyk, który grał ze świeżo upieczonym graczem Arsenalu w GKS Tychy.
Owszem, trudno porównywać wejście do seniorów GKS z transferem do Kanonierów, ale już do debiutu w kadrze śmiało można to zrobić. A tam też nie pękł. Przeciwko Holendrom (2:2) Kiwior zagrał bez kompleksów i dał sygnał, że w reprezentacji może być ważną postacią. Co zresztą potwierdził kilka dni później, gdy był jednym z najlepszych na boisku w spotkaniu przeciwko Belgii (0:1).
- Przyjeżdżał jako nieznany zawodnik, a swoją postawą pokazał, że to może być piłkarz, którego szukamy od lat. Lewa noga, duży spokój, mądre ustawienie i technika. To wszystko na duży plus - chwalił po tamtych meczach Kiwiora Czesław Michniewicz, były już selekcjoner reprezentacji Polski.
- Myślałem, że będę się bardziej stresował, a prawda jest taka, że wyszedłem na boisko z chłodną głową, nie odczuwałem stresu. Cieszyłem się, że przed meczem reaguję na spokojnie i mam wrażenie, że tak też grałem - komentował swoje pierwsze występy Jakub Kiwior.
Cierpliwość popłaca
- Jakub od zawsze się wyróżniał. Nie tylko spokojem, jaki zachowywał na boisku, co przecież nie jest typowe dla nastoletnich piłkarzy, ale też, a właściwie przede wszystkim, umiejętnościami, co udowodnił na naszych obozach - zdradza Ewelina Stępień-Kunik, z fundacji Polish Soccer Skills, która organizuje obozy szkoleniowe dla piłkarzy w wieku od 7 do 19 lat. Kiwior brał udział w takim obozie w 2010 roku i już wtedy pokazywał, że jeśli będzie pracował z takim zapałem, zagra w wielkim klubie.
- W testach, jakie zawsze przeprowadzamy w trakcie obozów, uzyskał fenomenalny wynik. Dziś mamy potwierdzenie tego, że nie pomyliliśmy się w ocenie jego potencjału - przekonuje Stępień-Kunik.
Oprócz wysokiej odporności na stres, jest jeszcze jedna cecha, którą po transferze do Arsenalu będzie musiał się wykazać 22-letni obrońca - cierpliwość.
- I to też zawsze miał - podkreśla Krzysztof Berger, pierwszy trener Kiwiora, który prowadził go jeszcze w czasach gry w Chrzcicielu Tychy. Gdy Kuba lub Kubuś, jak do dziś pieszczotliwie mówi o nim Berger, pojawił się na pierwszym treningu, miał ledwie cztery lata, a piłka sięgała mu do kolan. Na zajęcia przynosił zresztą nie tę przeznaczoną do gry w futbol, a taką do siatkówki.
- Kompletnie mu to nie przeszkadzało. Ważna była sama możliwość gry - opowiada Berger.
O ile w trakcie zajęć Kiwior nie miał z nią problemów, to już wyjazdy na turnieje były dla niego testem cierpliwości.
- Zdarzało się, że jechaliśmy kilka godzin na turniej do Warszawy i tam Kuba wchodził w każdym meczu dosłownie na chwilę. Ale nie narzekał, tylko cieszył się z gry - wspomina pierwszy trener reprezentacyjnego obrońcy.
Wszystko wskazuje na to, że w Arsenalu, przynajmniej na początku, Kiwior też będzie musiał się cieszyć z każdej minuty spędzonej na boisku, bo może nie mieć wielu okazji do gry. Chociaż z drugiej strony wydaje się idealnie pasować do stylu zespołu Mikela Artety. Kanonierzy są drużyną ofensywną, utrzymującą się długo przy piłce i rozgrywającą akcje od tyłu.
- Tego też uczyliśmy naszych zawodników w trakcie obozów i widać było, że Kubie piłka przy nodze nie przeszkadza - zapewnia Stępień-Kunik z Polish Soccer Skills.
Do takiego samego wniosku całkiem niedawno doszedł Thiago Motta, który pracował z Kiwiorem w Spezii. Szkoleniowiec przestawił Polaka na pozycję defensywnego pomocnika, by tam jeszcze rozwinął umiejętność rozgrywania, tak ważną w dzisiejszym futbolu dla środkowego obrońcy. Po kilku miesiącach urodzony w Tychach defensor wrócił na swoją nominalną pozycję, ale różnicę w wyprowadzaniu było widać gołym okiem. I kto wie, czy nie był to jeden z głównych argumentów, które przekonały szefów i sztab szkoleniowy Arsenalu do sprowadzenia Polaka.
- Spełniam marzenie. Trafiłem do zespołu grającego tak, jak lubię i mam nadzieję, że już niedługo będę mógł posmakować Premier League z boiska - stwierdził w rozmowie z klubowymi mediami Kiwior.
I oby tych okazji dostawał jak najwięcej, bo reprezentacja Polski potrzebuje nowego lidera obrony, a 22-latek ma wszystko, by być nim przez lata.
Z Tychów do reprezentacji Polski i Arsenalu. Jak to zrobił?
- To z pewnością idol, ale i motywacja dla zawodników, jak również dla samych trenerów, czy też rodziców. Pokazał, że można - powiedział mediom PZPN Marcin Kuśmierz - prezes APN SMS Tychy. Jakub kilkanaście lat temu właśnie pod okiem Kuśmierza jako piłkarz dorastał w rodzinnym mieście.
Warto dodać, że transfer Kiwiora do jednego z największych zespołów na świecie przełoży się także na wymierne korzyści finansowe dla klubów, w których Jakub stawiał pierwsze kroki. Wszystko to w ramach "solidarity contribution", czyli płatności należnej małym klubom, które przyczyniły się do rozwoju piłkarza. W tym przypadku chodzi o sumę blisko miliona złotych. Kwota ta trafi między innymi do APN SMS Tychy, ale również do GKS Tychy.
- Na pewno taki system to również dla nas ogromna motywacja - powiedział PZPN-owi prezes Kuśmierz. - Jak Kuba zaczynał u nas grać, nie mieliśmy takich obiektów, jakie obecnie posiadamy. Zaczynaliśmy na boisku pod kościołem, teraz się rozwijamy. To wszystko jednak powoduje, że środki się przydadzą. Każde pieniądze dobrze zagospodarujemy, finanse nie zostaną przejedzone. Być może zainwestujemy w budowę nowego boiska, ale nie chcemy dzielić jeszcze skóry na niedźwiedziu... - zaznacza prezes tyskiej Akademii, która dzisiaj może się pochwalić między innymi szkołą mistrzostwa sportowego oraz trzema boiskami pod dachem.
Kiwior swoją karierę rozpoczynał w innych tyskich klubach, Chrzcicielu i Gromie.
- Pamiętam pierwsze zajęcia Kuby - mówi o sytuacji z września 2004 roku pierwszy trener obecnego reprezentanta Polski, Krzysztof Berger.
- Mało było takich dzieciaków, to był chyba dar Boży. On miał wszystko, co było potrzebne, zwłaszcza w tym wieku. Przede wszystkim chęci, spokojne podejście, mądre rozegranie, ciąg na bramkę - trener wymienia zalety już dorastającego Jakuba, który pierwsze swoje treningi odbywał... na lodowisku.
- Chodziłem z tatą na wszystkie mecze hokejowe w dzieciństwie, wciągnął mnie ten sport, ale uprawiać wolałem jednak piłkę. W hokeja to jedynie na osiedlu, pod blokiem samemu - mówił przed laty Kiwior o dzieciństwie w mieście, które ma mocne tradycje hokejowe.
Piłka ostatecznie zwyciężyła, ale na pierwszych treningach Kuba nie wyróżniał się warunkami fizycznymi, wręcz przeciwnie, nieraz był jednym z najniższych.
- Wynikało to jednak również z różnic wiekowych, grał głównie ze starszymi. Wyróżniał się natomiast czymś innym, lewą nogą. Zawsze biegał po lewej stronie, patrzył kto za nim jest, nigdy nie skupiał się tylko na sobie. Szukał możliwości podania i bardzo dobrze grał lewą nogą - przyznaje Berger.
Sportowo był jednym z wyróżniających się chłopaków, ale wśród dzieciaków ganiających głównie dla zabawy trudno było dostrzec niebywały talent.
- Początkowo Kuba był jednym z wielu. Miał cztery lata - przypomina Kuśmierz, który w tamtym czasie był prezesem Chrzciciela Tychy. - A fakt, że inne kluby nie miały wówczas tak młodych grup nie pomagał. Początkowo graliśmy głównie mecze pokazowe przeciwko sobie, bo nie było z kim rywalizować. Dzieliliśmy grupę na dwie drużyny i graliśmy, tak by powstawały zalążki rywalizacji - opowiada.
Z czasem Kiwior trafił do UKS GKS Tychy, a następnie do APN GKS Tychy.
- To był chłopak, którego wyróżniała lewa noga - mówi Damian Galeja, który pracował z obecnym reprezentantem Polski właśnie w UKS GKS Tychy. - Obecny wynik Kiwiora to sukces każdego z jego trenerów. Na boisku atakował z tyłu. Wielu jego kolegów jeszcze w tym wieku chciało grać głównie z przodu, a on lubił atakować z tyłu, tak żeby więcej widzieć - dodaje były piłkarz Ruchu Chorzów czy Ruchu Radzionków.
Po kilku latach spędzonych w tyskiej akademii młody Kiwior wylądował w Anderlechcie. W Brukseli co prawda nie zadebiutował w pierwszej drużynie, ale nabrał szlifów, bo ogrywał się w młodzieżowej Lidze Mistrzów, trenował również z seniorami. Po niespełna trzech latach w Belgii zmienił jednak kierunek, a droga do dużej piłki wydawała się w tym momencie dość kręta.
- Trzeba było jednak coś zmienić. Wiedziałem, że muszę zacząć grać z seniorami. Może niektórzy myśleli, że to krok w tył, ale ta decyzja była w tym momencie bardzo potrzebna - mówił Kiwior, gdy zdecydował się na przenosiny na Słowację.
Niespełna dwa lata temu zamienił klimat na zdecydowanie cieplejszy. Przełomowy był dla niego ubiegły rok, gdy zadebiutował w reprezentacji Polski. Z miejsca wskoczył do podstawowego składu biało-czerwonych. Wtedy też zaczęło się mówić o jego przenosinach do najsilniejszych klubów. Obecnie 22-latek na koncie ma już dziewięć meczów w podstawowym składzie naszej kadry, ma także występy na mistrzostwach świata.
- Zdał egzamin na mundialu. Nie popełniał większych błędów. Radził sobie dobrze, podobnie będzie także w Anglii. Jestem o tym przekonany - mówi na koniec Kuśmierz.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu tychy.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.